sobota, 6 lutego 2016

pięć miesięcy

w pięć miesięcy może wydarzyć się wiele.
w pięć miesięcy niemowlę umie już siedzieć pewnie z podparciem. potrafi wytrzymać w tej pozycji dość długo bez przewracania się, ponieważ jego plecy są obecnie mniej zaokrąglone.
w pięć miesięcy szczenie jest bardzo ciekawe świata, ale pojawia się u niego też strach.
w pięć miesięcy dorosły człowiek potrafi zaplanować ślub.
w pięć miesięcy kończymy semestr w szkole.
w pięć miesięcy nie zrobiłam nic.
w pięć miesięcy codziennie odszukiwałam siebie na nowo. codziennie miałam inny humor.
w pięć miesięcy zrobiłam wiele ciekawych rzeczy. jadłam sushi, chodziłam po lumpeksach w celu odnajdywania ubrań dla siebie, oglądałam filmy, chodziłam do kina. słuchałam muzyki. nie kupowałam biletu jadąc autobusem. byłam pierwszy raz u kosmetyczki. pomagałam dzieciom z patologicznych rodzin. widziałam starszego pana, który się wywrócił, nie pomogłam mu, nie zdążyłam, dwie młodsze ode mnie dziewczyny skoczyły do niego i mu pomogły. odzyskałam wiarę w to pokolenie. robiłam mało zdjęć. polubiłam gwiezdne wojny. kłóciłam się i godziłam. chodziłam na spacery i obserwowałam gwiazdy. byłam samotna. nalazłam muzykę, która mnie koi. kupiłam dwie płyty.najpewniej trochę przytyłam. dużo się przytulałam. byłam z innymi. jadłam dużo rzeczy. wpadłam w żywopłot. zapisałam się na lekcje muzyki. poznałam wiele osób.
mało.
w pięć miesięcy dzień w dzień nie lubiłam siebie. krytykowałam. nie uśmiechałam się. robiłam coś przeciwko sobie. siedziałam sama. dużo patrzyłam w okno. oglądałam filmy, żeby płakać, inaczej łzy nie chciały ze mnie wyjść. nagrywałam filmy. usuwałam je. śmiałam się. nie chciałam się śmiać. zatykałam twarz, bo jest czerwona. czasem cierpiałam. zdawaąłm sobie sprawę, że to nie są problemy. wciąż się przejmowałam, stresowałam. uczyłam się. zdobyłam średnią 4,18 w miarę prestiżowej szkole. obcięłam włosy.
moje nastroje mnie przygnębiały przygnębiają. to hormony? mam nadzieję, sama nie wiem co we mnie wstępuje.
nie znam wielu słów. nie jestem wybitnie mądra. nie mam ulubionego pisarza. niewiele potrafię. życiowo. naukowo też. miałam 2 na koniec semestru z historii. zastanawiałam się nie raz, co ja tu robię. myślałam. to chyba problem. skupiałam się na rzeczach słabych i wszystko komentowałam, mimo starań czasem nie wychodzi, ale kurde. od kiedy próbuje się zmieniać wychodzi.
monotonia.
to trochę zabija. ciężko mi mówić co dobre. zdania częściej zaczynam od 'ale mnie wkurza..', 'nienawidzę..'.
ciężko jest poprawiać się, kiedy Twoja monotonia jest bezpieczna, wyryta w twoim mózgu, czasem gdy coś zrobię uświadamiam sobie, ze to nie powinno być tak. ale jak zrobiłam, tak jest. i zostanie.
za tydzień rozpoczynają mi się ferie. w te 14 dni postaram się wciąż uwrażliwiać, szczerze uśmiechać, robić to, co lubię, kochać.
mimo całej monotonii, nauki, stresu, chęci robienia złych rzeczy, mówienia źle, staram się, naprawdę się staram. myślę, że to praca pozwoli mi bardziej się polubić.

nie mam pojęcia jaki jest ten post. chyba nudny, zły. ale i tak go opublikuję. dziś mija 5 miesięcy od moich urodzin. jestem chora, mama się na mnie obraża, dryfuje wciąż między opcjami jaką osobą powinnam być. chyba a jeszcze podryfuje, a czas mnie w którąś z przyszłych perspektyw bycia zawiedzie, czegoś mi brakuje. wracając do domu emocje wychodzą na wierzch. chyba powinnam wrócić bez słowa i zacząć pisać, wtedy wszystko wylewam tu. jak pamiętnik. do wiadomości wszystkich. może gdy to czytasz myślisz o sobie. bez obaw. dryfuj. nie jest późno.

chyba przepraszam za ten post. mam gorączkę.

you can run now, Forrest
             run

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz